Koh Phangan ma w sobie coś mistycznego. Na południu wyspy odbywa się
słynne Full Moon Party, gdzie zachodnioeuropejskie dzieciaki odlatują przy
pomocy LSD w poszukiwaniu ekstazy. Na północy natomiast królują nowoczesne
pustelnie – możesz wpaść na ekspresowy, 5-dniowy kurs medytacji wśród buddyjskich mnichów, albo nauczyć się seksu
tantrycznego. Mnóstwo jest też ośrodków jogi, Reiki i innych cudawianków.
Na dętkach i szemranych łódkach do bram Europy przybijają tysiące
ludzi. Część ucieka przed bombami i głodem, część szuka po prostu łatwiejszego
życia.
Na Koh Phangan widać za to uciekinierów z bogatego Zachodu. Uciekają
przed McDonaldem, komputerami, biurowcami i korkami. Przed życiem w garniturach
i na wysokich obcasach. Przed rutyną i obowiązkami. Wszyscy czegoś szukają…
Nigdy nie widziałam
innego miejsca, gdzie horyzont zupełnie zlewałby się z niebem. Patrzysz na
rybackie łodzie i czekasz kiedy wypłyną na chmury. Nie wiem co ludzie tu
znajdują, ale wydaje się że na Koh Phangan jest się już najbliżej raju….Maja
ten zachód słońca... surrealistyczny....
OdpowiedzUsuń