środa, 23 września 2015

Moje Kuala Lumpur: TOP 3 miejsca

#1 Birds Park

Nie wiem czy jesteście amatorami wielkich ptaków;), ale gdybyście mieli ochotę na selfie z kazuarem, czy pelikanem to w KL znajduje się największa na świecie ptaszarnia. W środku miasta nakryto wielką siatką spory park i wpuszczono tam 3 000 przeróżnych ptaszorów. Lekko śnięte, znudzone tabunami molestujących je dzieci, pozują obojętnie do zdjęć…Ożywiają się tylko w porze obiadu – chciałoby się napisać „lecą w podskokach”… gdyby nie to że idą na piechotę. Bardzo surrealistyczne przeżycie.

 




#2 Petronas Towers

Kto widział londyńskie City czy amerykańskie drapacze chmur pewnie nie padnie z wrażenia na widok Petronas Towers. My jednak poczuliśmy ulgę na widok  tych sterylnych, imponujących wieżowców i błyszczących granitowych chodników. Po dniach w China Town, gdzie potykasz się o kolejny rozkopany chodnik a rowy są pełne gnijących śmieci, gdzie w knajpkach pod nogami przemykają pięciocentymetrowe karaluchy, na widok tych słynnych wież miałam ochotę na klęczkach ucałować ziemię jak papież. „Cywilizacja!” pomyślałam niemal ze łzami wzruszenia. Zupełnie jakby ktoś przeszczepił do Azji tkankę innego, amerykańskiego miasta. Pokrzepieni w tej oazie zachodniej czystości, szkła i metalu, wróciliśmy dalej eksplorować lokalny koloryt.



#3 Świątynia Thean Hou

Cudowna, cicha świątynia na wzgórzu, lewitująca nad miastem. Szkoda że w naszych kościołach tak rzadko używa się kadzideł – w tym miejscu uwiódł mnie najpierw zapach. Setki małych, czerwonych kadzidełek zanoszą modlitwy z dymem do nieba. Potem oszałamiają nieprawdopodobne kolory.
Chociaż nie wierzymy w gusła, nie mogliśmy oprzeć się małej wróżbie: należało rozsypać garść ponumerowanych patyków, odczytać numerek z tego, który wystawał ponad inne, a potem odnaleźć szufladkę z ukrytą wróżbą. Zobaczcie co wyszło Kubie! Maja.

 


3 komentarze: