czwartek, 3 września 2015

Negocjacje

(Scroll down for the English version)


Negocjacje to naturalny element życia w turystycznej Tajlandii. Jesteśmy postrzegani jak chodzące bankomaty i wystarczy chwila nieuwagi by słono przepłacić za usługę. Kilka dni temu złapał nas monsun w pobliżu lotniska na Koh Samui. Staliśmy pod wiatą i nie było to ani malownicze, ani ekscytujące. Postanowiliśmy wziąć taksówkę i przejechać 10 km do Mae Nam, gdzie mieścił się nasz hotel. Dla skali: w Bangkoku za przejechanie podobnego dystansu zapłacilibyśmy z 40 bahtów od osoby (4zł, autobusem miejskim) a w Kanchanaburi, gdzie rozwinęła się bardzo mocno sieć mini vanów płaci się 1 baht za 1 kilometr (mniej więcej). Pierwsza oferta jaką dostaliśmy (dwa bankomaty z mokrymi  butami i siatką z arbuzem) wynosiła 600 bahtów. Tyle kosztuje przejazd na górnej pryczy w nocnym pociągu z Nakhom Pathom do Surat Thani (ok 600 km). Niemcy, którzy strasznie psują rynek, płacą bez szemrania. My jednak, doświadczeni podróżnicy (dwa tygdnie w Tajlandii, z takim stażem nie ma żartów) będziemy twardzi, będziemy negocjować.. Po kilku próbach zeszliśmy do 400 Bahtów (równowartość 40 zł) ale nie planowaliśmy wyłożyć więcej niż połowę tej kwoty. Taksówkowa mafia, której drugie imię brzmi „nie działa mi taksometr sori” nie położy swojego brudnego, kryminalnego łapska na naszych ciężko zdobytych bahtach. W imię zasad. Więc poszliśmy  z buta. Po drodze udało nam się zjeść dobre tajskie jadło w restauracji bez menu w języku angielskim (to zawsze daje poczucie, że nie jest się turystą tylko podróżnikiem wagabundą). Bo mamy czas, pogoda jest piękna, świeże powietrze po ulewie, zapadający zmierzch. I chociaż przegraliśmy te negocjacje, to patrzenie na małe wodospady spływające z dachów i zbieranie za kołnierz kropli wody spadających z palmowych liści pozwoliło nam poczuć się jak zwycięzcy. Niech żyją przegrane negocjacje. Kuba


Negotiations
Negotiations are part of the game here in Thailand. Europeans are perceived as walking ATMs and it is extremely easy to get ripped off. Few days ago we got caught by the monsoon close to the Koh Samui  Airport. As it was not the most exciting place to wait for the rain to go away we wanted to take a taxi 10km down the road (to Mae Nam where our hotel was). In Bangkok we eventually would pay maybe 40 Baht per person taking public transportation, in Kanchanaburi for 110 Baht we could make 100 km with a mini van. Here the first cost estimate was… 600 Baht (15 EUR). This is the price of the upper bunk in the overnight train from Nakhom Pathom to Surat Thani (around 600 km).  Germans do not even frown at the price like that and they pay. But not us. We are ‘experienced travellers’ (two weeks in Thailand, right?) and we will surely get it cheaper. So we tried few times and we were able to get it down to 400 Baht (10 EUR) but our budget was nothing above 200 Baht... But when you have loads of time taxi is just the first try. We have no train to catch, we can waste as much time as possible on waiting for the rain to stop and to walk. And the lack of success in negotiations was as good as getting the price we wanted. The walk was lovely and fresh. The dusk is a magical part of the day. We stopped to eat with Thai people in almost non-touristic place, we’ve seen raindrops falling from the palm trees and little waterfalls coming from the rooftops. Negotiations are part of the game but it is a game you can lose and still be a winner. Kuba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz