Negocjacje to naturalny element życia w turystycznej
Tajlandii. Jesteśmy postrzegani jak chodzące bankomaty i wystarczy chwila
nieuwagi by słono przepłacić za usługę. Kilka dni temu złapał nas monsun w
pobliżu lotniska na Koh Samui. Staliśmy pod wiatą i nie było to ani malownicze,
ani ekscytujące. Postanowiliśmy wziąć taksówkę i przejechać 10 km do Mae Nam,
gdzie mieścił się nasz hotel. Dla skali: w Bangkoku za przejechanie podobnego
dystansu zapłacilibyśmy z 40 bahtów od osoby (4zł, autobusem miejskim) a w
Kanchanaburi, gdzie rozwinęła się bardzo mocno sieć mini vanów płaci się 1 baht
za 1 kilometr (mniej więcej). Pierwsza oferta jaką dostaliśmy (dwa bankomaty z
mokrymi butami i siatką z arbuzem)
wynosiła 600 bahtów. Tyle kosztuje przejazd na górnej pryczy w nocnym pociągu z
Nakhom Pathom do Surat Thani (ok 600 km). Niemcy, którzy strasznie psują rynek,
płacą bez szemrania. My jednak, doświadczeni podróżnicy (dwa tygdnie w
Tajlandii, z takim stażem nie ma żartów) będziemy twardzi, będziemy negocjować..
Po kilku próbach zeszliśmy do 400 Bahtów (równowartość 40 zł) ale nie planowaliśmy wyłożyć więcej niż
połowę tej kwoty. Taksówkowa mafia, której drugie imię brzmi „nie działa mi
taksometr sori” nie położy swojego brudnego, kryminalnego łapska na naszych ciężko
zdobytych bahtach. W imię zasad. Więc poszliśmy z buta. Po drodze udało nam się zjeść dobre tajskie jadło w restauracji
bez menu w języku angielskim (to zawsze daje poczucie, że nie jest się turystą
tylko podróżnikiem wagabundą).
Bo mamy czas, pogoda jest piękna, świeże powietrze po ulewie, zapadający
zmierzch. I chociaż przegraliśmy te negocjacje, to patrzenie na małe wodospady
spływające z dachów i zbieranie za kołnierz kropli wody spadających z palmowych
liści pozwoliło nam poczuć się jak zwycięzcy. Niech żyją przegrane negocjacje. Kuba
Negotiations
Negotiations
are part of the game here in Thailand. Europeans are perceived as walking ATMs
and it is extremely easy to get ripped off. Few days ago we got caught by the
monsoon close to the Koh Samui Airport.
As it was not the most exciting place to wait for the rain to go away we wanted
to take a taxi 10km down the road (to Mae Nam where our hotel was). In Bangkok
we eventually would pay maybe 40 Baht per person taking public transportation,
in Kanchanaburi for 110 Baht we could make 100 km with a mini van. Here the
first cost estimate was… 600 Baht (15 EUR). This is the price of the upper bunk
in the overnight train from Nakhom Pathom to Surat Thani (around 600 km). Germans do not even frown at the price like
that and they pay. But not us. We are ‘experienced travellers’ (two weeks in Thailand,
right?) and we will surely get it cheaper. So we tried few times and we were
able to get it down to 400 Baht (10 EUR) but our budget was nothing above 200
Baht... But when you have loads of time taxi is just the first try. We have no
train to catch, we can waste as much time as possible on waiting for the rain
to stop and to walk. And the lack of success in negotiations was as good as
getting the price we wanted. The walk was lovely and fresh. The dusk is a
magical part of the day. We stopped to eat with Thai people in almost
non-touristic place, we’ve seen raindrops falling from the palm trees and
little waterfalls coming from the rooftops. Negotiations are part of the game
but it is a game you can lose and still be a winner. Kuba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz