czwartek, 27 sierpnia 2015

Kolej śmierci

Wczoraj Erawan i kaskady, które szemrzą cicho w dżungli (zdjęcia wrzucimy jak komputer zacznie współpracować.)Dziś natomiast Hellfire Pass, czyli najtrudniejszy w budowie odcinek "kolei śmierci". Wspaniałe muzeum współfinansowane przez Australijczyków (to widać!) jest nieduże, ale bardzo poruszające. Powstało dzięki inicjatywie jednego weterana z krainy kangurów, który przeżył pracę na tym morderczym fragmencie budowy i postanowił po latach nagłośnić temat. Naprawdę imponująca historia i wspaniałe dzieło życia. To co porusza to nie tylko zdjęcia niczym z Auschwitz (przy budowie ciut ponad 400 km tej drogi żelaznej Bangkok - Rangun zginęło ponad 100tys. ludzi), ale fantastyczny audio guide. Wspomnienia weteranów, narracja na poziomie Davida Attenborough i pięknie przygotowana piesza trasa, na której wszystko można dotknąć i zobaczyć słuchając w tle dźwięków młotów kujących skały i japońskich strażników krzyczących "speedo"! Najwyższy poziom. Po godzinie w dżungli człowiek naprawdę ma dość (czas pracy więźniów dochodził do 18h) i pomaga to zrozumieć jakim koszmarem było przebijanie się przez skały i bambusowe zarośla w tym piekelnym upale, błocku, robalach i z malarią i bąblami na rękach. O innym fragmencie tej budowy opowiada słynny film "Most na Rzece Kwai" (przez który to most też dziś przejechaliśmy pociągiem) http://youtu.be/83bmsluWHZc. Kolejny bardzo udany dzień i nieoczywista atrakcja turystyczna, którą z ręką na sercu umieszczam wyżej niż Pałac Królewski w Bangkoku. Kuba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz