piątek, 22 stycznia 2016

Siken

Laotańska restauracja ma w sobie wiele uroku. Czy to w Luang Prabang czy w Vang Vieng czy nawet w stolicy wszędzie króluje niezmiennie "kodeks lao-gastronoma". Zalicza się do niego zestaw prostych zasad, nieśmiertelna triada: olewanie, niesłuchanie, nadymanie. Zaczyna się zawsze tak samo, stoisz w drzwiach restauracji lub innego przybytku gastronomicznego i rozważasz czy jest otwarty czy nie. Łatwiej gdy ktoś jest już środku i patrzy na ciebie z sympatią ale i nieukrywaną litością. Niektórzy Amerykanie wykonują zapraszające ruchy ręką: może nie chcą siedzieć sami ale raczej bardziej prawdopodobne jest to, że sami stali w tych drzwiach i wiedzą jak to boli. Etap pierwszy jest zaliczony: zostałeś olany. Ale olewanie to dłuższy proces i właśnie zaczął się jego drugi etap. Po tym jak zajmiesz miejsce musisz iść po menu, bo przecież nikt ci go nie poda. Gdy wybierzesz już jedzenie możesz zerknąć na zaplecze i zacząć helołować. Czasem ktoś się pojawi i przechodzi się do fazy drugiej. Niesłuchanie jak nazwa wskazuje polega na patrzeniu w ścianę za tobą i kiwaniu głową w górę i w dół. Czasem jak powiesz "chicken curry" to powtarzane jest po tobie "siken kari" i masz nadzieję, że tym razem chwyciło. Nie chwyciło. Nigdy nie chwyta. Zatem jeśli zamowiłeś pięć rzeczy to dwie lub trzy będą pomylone. I tu nie chodzi o nieznajomość języka - to jest zupełnie lao-logiczne przekonanie, że jedzenie to jest jedzenie i skoro jesteś głodny to zjesz wszystko. To, że akurat wybrałeś coś nie znaczy, że tego chcesz. Laos wie lepiej. Na koniec jest nadymanie. Nadymanie zaczyna się gdy zwracasz uwagę, że nie zamawiałeś pomidorowej tylko makaron. Objawy to przewracanie oczami i nabieranie powietrza w policzki. Etapem końcowym nadymania jest wręczenie rachunku w którym nic się nie trzyma kupy, ale już nie masz siły się kłócić. Niektórzy naukowcy w tym miejscu doszukują się fazy czwartej - dymania, ale semantycznie dymanie w nadymaniu się zawiera. Dlatego z litości dla laotańskiego przemysłu gastronomicznego zakończę narzekanie tutaj.

PS. Ale jak już przyniosą to przynoszą pyszności:) Kuba




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz