czwartek, 7 stycznia 2016

5 miejsc, które trzeba zobaczyć w Laosie


1.Wodospad Tad Se
Główną atrakcją Luang Prabang jest gigantyczny wodospad Kuang Si. Po irytujących negocjacjach z kierowcą tuk tuka i zapewnieniach pana że właśnie tam jedzie dołączyliśmy do międzynarodowej zbieraniny turystów, którzy też wybierali się zobaczyć wodospad. Sęk w tym, że okazało się, że tylko część z nas chciała jechać do Kuang Si, a jedna para wybierała się do zupełnie innego, mniej znanego wodospadu Tad Se, który jest dokładnie w przeciwnym kierunku. Kierowca także im obiecał że właśnie jedzie do ich wodospadu. Po pół godzinie drogi okazało się, że pan jednak jechał do Tad Se. Zadowolona parka wyskoczyła z tuk tuka, reszta zaś zaczęła się awanturować, że nie tak się umawialiśmy i że ma nas zabrać do Kuang Si, który jednak był półtora godziny drogi z miejsca, do którego nas wywiózł kierowca. Oznaczało to przybycie na miejsce w południe, gdy jest tam najwięcej ludzi. Ponieważ nie lubimy tłumów, nieco wściekli postanowiliśmy wysiąść i zobaczyć co to za wodospad. Dogoniliśmy parę, z którą wąską łupinką popłynęliśmy do Tad Se.
To była fantastyczna pomyłka! Na miejscu słonie kąpały się w lazurowej wodzie. Było tylko kilka osób. Kaskady były niewielkie, ale rozłożyste. Obok strumienia wiła się w głąb dżungli ścieżka. „Ciekawe dokąd prowadzi?” pomyśleli Maja i Kuba. Bez wody ani mapy, za to w japonkach  postanowiliśmy to sprawdzić. Ponieważ nie jesteśmy zupełnie nieodpowiedzialni, namówiliśmy poznanych Niemca i Chinkę żeby poszli z nami. W grupie zawsze raźniej;). Okazało się, że są tam kolejne piętra wodospadu, małe bambusowe mostki, lazurowe oczka, i inne cudowności dżungli za to żadnych ludzi. To lubimy!



2.Wodospad Kuang Si
Kolejnego dnia wstaliśmy o szóstej rano, żeby wykiwać system. Pożyczyliśmy skuter i smagani zimnym, porannym wiatrem postanowiliśmy w końcu zobaczyć Kuang Si. Dotarliśmy na miejsce i z satysfakcją stwierdziliśmy, że na parkingu nie ma nikogo. Wypiliśmy więc na rozgrzewkę herbatę i ruszyliśmy zobaczyć tego siedemdziesięciometrowego potwora. Prawie nigdy tak wcześnie nie wstajemy, więc nie znaliśmy tego złotego, wyjątkowego światła. Wodospad, skąpany w nim wyglądał przepysznie. Patrząc na niego dostałam gęsiej skórki – takiego wodnego splendoru jeszcze nie widziałam. Potem wybraliśmy się do źródła wodospadu, robiąc po drodze zdjęcia obłędnych motyli, które urządzały sobie orgię.

3.Mekong
Pisząc o Laosie nie można pominąć Mekongu. Mimo nieapetycznego, brązowego koloru i pewnej monotonii (płynęliśmy nim 14 godzin więc widzieliśmy spory kawałek- wszędzie wyglądał z grubsza tak samo), Mekong robi wielkie wrażenie. Gigantyczna masa wody i intensywnie zielone góry...



4.Trasa z Luang Prabang do Vang Vieng
Chyba najpiękniejsza górska droga, jaką kiedykolwiek widziałam. Musiał nad tym krajobrazem pracować naprawdę Wielki Scenograf.




5.Vang Vieng
Postanowiliśmy zostać tu aż cztery dni, chociaż w tej mieścinie są tylko dwie ulice. Urzekły nas góry, które można podziwiać z tarasów knajpek wypełnionych poduszkami. Pijesz świeżo wyciskane soki i leżysz jak Pasza oglądając rzekę i góry w oddali. Są one podziurawione jak szwajcarski ser. Mniej więcej co kilometr w skałach ukryte są gigantyczne jaskinie. My zeksplorowaliśmy dwie – Silver Flower Cave – pełną srebrzyście połyskujących stalaktytów i Tham Phu Kham. Każda z nich była tak wielka, że można by w niej ukryć pięć okrętów wojennych. Maja







2 komentarze:

  1. Ej, leserzy! Czemu leserujecie i już ponad tydzień nic nie piszecie? Co tam w Wietnamie? Czekamy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Wietnamie bardzo przyjemnie. Troszeczkę popaduje, ale noclegi i jedzenie fantastyczne. Ludzie również przemili. Zabieramy się do pisania, chociaż proszę o wyrozumiałość - jesteśmy na wakacjach:) K.

      Usuń