poniedziałek, 30 listopada 2015

Gili Air: pogoń za żółwiem



Po dwóch nocach w najbrzydszym mieście Lomboku (Mataram) i jednej nocy w wymarłym resorcie Senggigi postanowiliśmy odwiedzić jedną z trzech maleńkich wysepek na północy Lomboku – Gili Air.
Długo się łamaliśmy czy się tam fatygować czy nie – wyspy uchodzą za rajskie, ale są na trasie wszystkich backpackerów, których spotykaliśmy po drodze, co zwiastowało tłumy. W końcu skusiła nas możliwość zobaczenia morskich żółwi i ponoć doskonałe warunki do snorkelowania.
Podróż łódką trwała nie dłużej niż kwadrans, ale dla mnie był to najdłuższe piętnaście minut w życiu. Łupinka była przeładowana ludźmi, zanurzona prawie po krawędzie i kołysała się na boki jak oszalała. Pan sternik zachowywał kamienną twarz, ale mój stres potęgował fakt, że tubylcy, którzy przemierzali tę trasę setki razy mieli bardzo niewyraźne miny i wydawali okrzyki przy niektórych przechyleniach.
Wysepka faktycznie okazała się rajska: widoki na górzysty Lombok, turkusowa woda, dużo knajpek z hamakami i ku naszemu zaskoczeniu - tylko pojedynczy turyści (low season!<3). Mieliśmy zostać tylko jedną noc, zostaliśmy trzy.



Pływanie z rurką pochłonęło nas bez reszty. Dawaliśmy się nieść prądowi wzdłuż rafy. Po prawej stronie ciągnął się koralowy ogród z ławicami przeróżnych rybek. Leżeliśmy bezwładnie a pod nami jakby ktoś przewijał wielką taśmę z podwodnym, wciągającym filmem akcji: zaloty, pościgi, nagłe zniknięcia. Po lewej natomiast  nęciła nas wielka, bezkresna głębia oceanu. Podwodny nurt niby prowadził wzdłuż rafy ale dyskretnie znosił nas coraz głębiej, dalej od brzegu. Zapatrzeni w bandy migotliwych rybek nie zauważaliśmy, że nagle pod nami otwierała się pięćdziesięcio metrowa otchłań. I właśnie na tej granicy rafy i otchłani wielkiego błękitu zobaczyłam upragnionego żółwia morskiego. Chciałam go ścigać, zaczęłam płynąć najszybciej jak potrafię, naprężając każdy mięsień, mącąc wodę. On tylko raz, majestatycznie uderzył płetwami i wystrzelił w stronę granatowej głębi. Po chwili był już tylko znikającym punktem w otchłani. Wydawało mi się, że się bezgłośnie śmieje. Jakby mówił „Może jednak zajmij się opalaniem, to wychodzi ci lepiej niż pływanie”. Maja

1 komentarz:

  1. Prądy zniosły juz niejednego pływaka daleko od brzegu. Może jednak zajmij sie opalaniem, tylko nie zapomnij się posmarować sunblockerem.

    OdpowiedzUsuń