niedziela, 4 października 2015

Przyspieszony kurs raju



Dziś mija nasz dziesiąty dzień na Bali. Wyspa jest wspaniała. Różnorodność krajobrazu i ilość atrakcji (w tym: świątyń, tras trekkingowych, rezerwatów, wodospadów, miejsc do nurkowania, plaż, malowniczych tarasów ryżowych etc.) zapiera dech w piersiach. Jest to turystyczna Mekka; Rzym Azji południowo-wschodniej. 
 Jest to też miejsce, w którym najmniej odpoczywam (ale to już czterdziesty siódmy dzień w podróży, więc się "naodpoczywałem"). Nawet zatłoczony Bangkok i pełne smogu Kuala Lumpur pokonywaliśmy leniwym tempem i nie dawaliśmy się wpędzić w ogólnoświatowy trend „zaliczania” kraju w trzy tygodnie. Tutaj trudno tego uniknąć. Wizę mamy na miesiąc i już kupione bilety do Singapuru, więc słyszymy tykanie zegara i odliczamy upływający czas. A wyspa nie chce się zmniejszyć, motorem staramy się nie przekraczać 60 kilometrów na godzinę (Honda Vario tym razem), sił starcza na 45 minut nurkowania. Za mało czasu! Od trzech dni podróżujemy z Maciejem i Olgą (wspomniani w jednym z poprzednich postów autorzy bloga raveltravel.com i autorzy wszystkich zdjęć, które zamieszczam) i wspólnie planujemy, rezerwujemy, jemy i jeździmy. Pomaga to, ale na Bali przydałby się menadżer-organizator na pełen etat. Chyba tu wrócimy, na kolejny miesiąc, bo do zobaczenia jeszcze wulkan Ijen, wyspy: Lembongan, Lombok, Gili, Flores. A chciałoby się jeszcze raz wypić kawę w Ubud i pobyczyć na czarnej (dziwne uczucie) plaży. Post tylko w jednym języku i bez kolaży bo trzeba się wyspać przed wyprawą do Loviny, która za niecałe 10h! Pełne obroty, odpoczniemy na Wielkanoc! Kuba.



 

1 komentarz:

  1. Czy pierwsze zdjęcie to właśnie tarasy ryżowe?
    Tam jest przepięknie... Po Was też widać, że zadowoleni na maksa - z takimi krajobrazami w tle w cale się nie dziwię!

    OdpowiedzUsuń