wtorek, 6 października 2015

Moje Bali: top 5 miejsc w sercu wyspy


Ci którzy mnie znają wiedzą jak bardzo uwielbiam tańczyć tango. W końcu znalazłam nową pasję, która zdetronizowała ten taniec – jeżdżenie z Kubą na skuterze. Już w Tajlandii odkryliśmy wolność jaką on daje. Ale dopiero na Bali odkryliśmy ZAPACHY w drodze – wypalane trawy, kadzidełka z domowych ołtarzyków, kwitnące drzewa goździkowe…(czy widzieliście jakie goździki są piękne zanim trafiają  wysuszone do kompotu?:).
A teraz hurtowo miejsca, które ostatnio odwiedziliśmy i które zdzierają papę z dachu:

1. Tarasy ryżowe Tegalalang – nigdy nie widziałam w życiu nic tak soczyście zielonego. Chodzenie po labiryncie błotnistych ścieżek po wielkim, zielonym, piętrowym torcie – bezcenne. Posłuchajcie muzyki, którą tworzy tam wiatr.



2. Świątynia Gunung Kawi Sebatu – kryje w sobie święte źródło. Niestety Balijczycy nie dorobili się żadnych opisów w świątyniach, więc nie wiemy nic więcej.


3. Jezioro Batur i najstarsza świątynia Besakih na zboczu góry Agung – Nawet banda naciągaczy nie popsuła nam nastroju (najpierw przy kontroli biletów okazało się że ich cena uwzględnia tylko podatek dla rządu, dlatego rekomendują nam zostawienie „datku na świątynię”. W tym momencie podsuwają pod nos zeszyt z wpisami Amerykańskich turystów zostawiających milion Rupii (250 złotych). Następnie pod samą świątynią mafia przewodników mówi że nie można wejść do świątyni bez tubylca, a nasz bilet uprawnia tylko do obejścia jej z zewnątrz. Dobry żart:)


4. Jezioro Tamblingan i pobliska wioska Munduk – Nie ma w niej nic…poza esencją Bali: lazurowa woda, góry porośnięte dżunglą, owoce mango zwieszające się nad drogą, spokój i uśmiechnięci tubylcy. Właśnie się tam przenosimy. Yay! 


5. Gorące źródła Banjar – chyba pierwsze miejsce, w którym bilet dla turystów i tubylców jest w tej samej cenie: 5 000 Rupii (1,20 zł). Zazwyczaj jako „Farangi” musimy płacić przynajmniej dwa razy drożej. Maja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz