Po dwóch nocach w najbrzydszym
mieście Lomboku (Mataram) i jednej nocy w wymarłym resorcie Senggigi
postanowiliśmy odwiedzić jedną z trzech maleńkich wysepek na północy Lomboku –
Gili Air.
Długo się łamaliśmy czy się tam
fatygować czy nie – wyspy uchodzą za rajskie, ale są na trasie wszystkich
backpackerów, których spotykaliśmy po drodze, co zwiastowało tłumy. W końcu
skusiła nas możliwość zobaczenia morskich żółwi i ponoć doskonałe warunki do
snorkelowania.
Podróż łódką trwała nie dłużej
niż kwadrans, ale dla mnie był to najdłuższe piętnaście minut w życiu. Łupinka
była przeładowana ludźmi, zanurzona prawie po krawędzie i kołysała się na boki
jak oszalała. Pan sternik zachowywał kamienną twarz, ale mój stres potęgował
fakt, że tubylcy, którzy przemierzali tę trasę setki razy mieli bardzo
niewyraźne miny i wydawali okrzyki przy niektórych przechyleniach.
Wysepka faktycznie okazała się
rajska: widoki na górzysty Lombok, turkusowa woda, dużo knajpek z hamakami i ku
naszemu zaskoczeniu - tylko pojedynczy turyści (low season!<3). Mieliśmy
zostać tylko jedną noc, zostaliśmy trzy.
Pływanie z rurką pochłonęło nas bez
reszty. Dawaliśmy się nieść prądowi wzdłuż rafy. Po prawej stronie ciągnął się
koralowy ogród z ławicami przeróżnych rybek. Leżeliśmy bezwładnie a pod nami
jakby ktoś przewijał wielką taśmę z podwodnym, wciągającym filmem akcji: zaloty,
pościgi, nagłe zniknięcia. Po lewej natomiast
nęciła nas wielka, bezkresna głębia oceanu. Podwodny nurt niby prowadził
wzdłuż rafy ale dyskretnie znosił nas coraz głębiej, dalej od brzegu.
Zapatrzeni w bandy migotliwych rybek nie zauważaliśmy, że nagle pod nami
otwierała się pięćdziesięcio metrowa otchłań. I właśnie na tej granicy rafy i
otchłani wielkiego błękitu zobaczyłam upragnionego żółwia morskiego. Chciałam
go ścigać, zaczęłam płynąć najszybciej jak potrafię, naprężając każdy mięsień,
mącąc wodę. On tylko raz, majestatycznie uderzył płetwami i wystrzelił w stronę
granatowej głębi. Po chwili był już tylko znikającym punktem w otchłani.
Wydawało mi się, że się bezgłośnie śmieje. Jakby mówił „Może jednak zajmij się
opalaniem, to wychodzi ci lepiej niż pływanie”. Maja
Prądy zniosły juz niejednego pływaka daleko od brzegu. Może jednak zajmij sie opalaniem, tylko nie zapomnij się posmarować sunblockerem.
OdpowiedzUsuń